Forum motorowerowe

Ostatnio postanowiłem zamontować rzekome 60 ccm.Po zamontowaniu i poskręcaniu do kupy wszystkiego przyszedł czas na odpalanie.Z kopa nie szło,ale na pych zapalił po 1 metrze... i wkręcił się na takie obroty że stacyjka nie potrafiła go wyłączyć. No to ja puszczam sprzęgło na 1 (myślałem że obrazu zgaśnie),ale Ogarek dosłownie wyjechał mi z pod nóg i przejechał 6 metrów. Potem spadła źle założona fajka.
Zabrał ze sobą jeszcze kwiatki(z korzeniami) i zrobił dziurę w trawniku...Okazało się że gaźnik był źle poskładany i wszystko wróciło do normy. Miny Kumpli którzy akurat po mnie przyszli bezcenne...nawet moja Mama się uśmiała że kwiatki wyrwał.Dodam że ogarek tylko trochę ziemi miał na nóżce.

trochę temat zle nazwałeś ale super wyczyn jak dla mnie

Jak ty ten gaźnik złożyłeś, że nie schodził z obrotów

może bez spręzyny

Miałeś fuksa, że cię Matka nie opier

W gaźniku zablokowała się zapinka

aaa t0 dlatego mi w simsonie kiedyś zapinka wypadła i też z obrotów nie chciał schodzić były takie nierównomierne raz wyższe a raz niższe