Dziś po szkole pojechalem Jawką do kumpla, ok 2km drogi, postawiłem Jawkę u niego na podwórku, no, szły jakieś czarne chmury, więc nakryłem moto kurtką, jako że chwilowo bez filtra powietrza jeżdżę, to wytarłem szmatką krawędź gaźnika, i nakryłem go kurtką
żeby się woda nie dostała (ostatnim razem jak się dostała to strzelalomi z gaźnika). No więc posiedziałem trochę u kumpla, chcę jechać do domu, a tu widzę że od strony miasta się błyska. No, mówię, u kumpla nie będę siedział cały czas, powiedziałem jadę, może zdążę W międzyczasie jeszcze pomogłem kumplowi nagonić kurczaki do kurnika 
No, ja zdejmuję kurtkę z moto, a tu na rękawie piękna żółta plama z paliwa 
widocznie coś tam skapnęło na kurtkę, ale kit, kurtke mam w domu drugą, jadę. Nagle burza się zerwała, zaczęło się błyskać, to już się na poważnie zacząłem modlić żeby mnie piorun nie trafił czy coś. Nagle jak się błysnęło, jak bylo ciemno to dookola zrobilo się jasno jak cholera, słyszę zajebi*ty huk, mysle "już mnie trafił" (pierwsza myśl w strachu ), no ale jednak mnie nie trafił, dojechalem do domu, ledwo schowałem moto, a tu nął deszcz. A ja już później siedziałem sobie w domciu i przez okno patrzyłem, jak pan na ulicy męczył się z przepychaniem skutera przez zalaną drogę
odruch.
![;]](./images/smilies/krzywy.gif)